Zamek w Świeciu nad Wisłą



Dziś, może w sposób lekko odbiegający od pozostałych wpisów, postaram się przybliżyć krótkie dzieje krzyżackiego zamku w Świeciu nad Wisłą (woj. kujawsko-pomorskie). Oczywiście zdjęć nie zabraknie. 






Na początek kilka niezbędnych informacji. 
- Zamek można zwiedzać w sezonie (maj-czerwiec) codziennie od godz. 10 do 18. 
- Wstęp do wnętrza zamku jest płatny - 4 zł bilet normalny (2 zł - ulgowy).
- Przybliżony czas zwiedzania zamku (zarówno od wewnątrz jak i od zewnątrz) trwa ok. 40 min.
- Dojazd do zamku jest oznaczony. Auto zaparkować można przy moście i podejść wałem lub na małym parkingu tuż przed zamkiem (parking bezpłatny).  






HISTORII SŁÓW KILKA


Datę końca budowy zamku ustala się na rok ok.1350, jednak prace budowlane ciągnęły się jeszcze do końca XIV w. W tamtych czasach warownia ta była uważana za kluczową w obronie południowej granicy krzyżackiego Pomorza Gdańskiego. Uzbrojona w 5 dział, 400 ołowianych pocisków, 2 duże bombardy z 48 kamiennymi kulami, niezliczoną ilością prochu stanowiła twierdzę nie do zdobycia. Do tego w 1377 roku wyposażono ją w broń palną. Zamek ten był tak dobrze broniony, że podczas wojny z krzyżakami w 1410 r, po bitwie pod Grunwaldem, nadal pozostał w rękach Zakonu (choć Polakom udało się zająć miasto). W myśl II pokoju toruńskiego w 1466 roku zamek został podzielony na dwie strefy; podzamcze zajęły wojska polskie, a część zasadnicza pozostała w rękach władz Torunia. Dopiero w 1520 roku został on oddany we władanie królewskich starostów. Zamek został zniszczony w 1655 roku podczas najazdów Szwedów. Nigdy nie wrócił już do dawnej świetności. Do zniszczeń przyczyniła się również II wojna światowa, podczas której pocisk artyleryjski uszkodził wieżę. Zamek zaczęto odbudowywać 1970 roku. Jest dostępny do zwiedzania od 30.06.2002 roku.






STAN OBECNY


Do naszych czasów zachowało się częściowo odbudowane skrzydło północne z wieżą i basztą północno-wschodnią. Przetrwały również krótkie fragmenty murów obwodowych. Do zwiedzania udostępniona jest wieża główna oraz wystawa machin oblężniczych, toporów, zbroi, kusz, włóczni, dzid. W zamku często odbywają się różne wystawy. Teren dookoła obfituje w zieleń i potencjalne miejsca piknikowe. 







Droga Przyjaźni Polsko-Czeskiej cz.2



Po przespanej nocy szybko się ogarniamy. Jemy wysokokaloryczne jedzonko, co by nam sił nie zabrakło i ruszamy dalej w trasę. Na początek trasa lekko ponura, bo przez zniszczony las, który swym mrocznym wyglądem przypomina świat po apokalipsie. 





Po wczorajszym dniu zdążyliśmy się już rozchodzić i raźnym krokiem idziemy dalej. 





Dochodzimy do stery wielkich kamieni, przy których robimy sobie przerwę na drugie śniadanie. Przerwa nie jest długa, ponieważ musimy pilnować czasu, aby dojść dość szybko do Szklarskiej Poręby. Po chwili odpoczynku ruszamy dalej. 





Doga jest dość prosta, bez zbytnich zniesień. Tak powoli posuwając się do przodu dochodzimy do położonej nad Śnieżnymi Kotłami Stacji Przekaźnikowej TV. Dawniej w tym niezbyt pięknym budynku mieściło się schronisko turystyczne, niestety obecnie nie można do niego wejść. Kilka zdjęć i ruszamy dalej. 







Teraz szlak prowadzi prawie całkiem płaską ścieżką przez skalne Trzy Świnki i Mokrą Przełęcz. Idzie się nam naprawdę przyjemnie. Pogoda jest dobra, choć mogło, by być cieplej. Ale najważniejsze, że nie pada. Tak sobie idąc dochodzimy do Szrenicy. Oczywiście wchodzimy na nią. Nie jest wysoko, a w schronisku się ogrzewamy i jemy coś ciepłego. Widok z niej jest wspaniały. Odpoczynek bardzo nam się przydał. Ruszamy dalej. 











Teraz droga biegnie w dół więc mamy dość szybkie tempo. Tak dochodzimy do Wodospadu Kamieńczyka. Huk wody pieści nasze uszy. Jednak zbyt długo nie możemy przystawać, bo czas nas goni. Teraz droga jest bardzo szeroka i kamienista. I niestety krótka. Okazuje się, że po jakiś 200 m jest parking, na którym czeka na nas samochód. Czas wracać do domu. Wypad bardzo udany. Aktywność ponad wszystko.







Drogą Przyjaźni Polsko-Czeskiej, czyli wzdłuż Karkonoszy cz.1


Rozpoczynamy naszą kolejną wycieczkę górską. Tym razem czekają na nas Karkonosze, czyli najwyższe pasmo Sudetów wraz ze Śnieżką (1602 m n.p.m.) i nie mam tu na myśli tej, co spała z siedmioma krasnalami, lecz szczyt na granicy polsko-czeskiej. Atrakcje oczywiście się na tym nie kończą, gdyż w planach mamy przejście całego pasma, a że my bardzo lubimy urozmaicenia dlatego na trasę wyruszymy z Czech.



Do plecaka ładujemy tylko to, co niezbędne do przeżycia trzech dni w górach. Pamiętać musimy o tym, że od tej decyzji zależy jaki ciężar będziemy dźwigać przez całą wyprawę. Gotowi i zwarci wsiadamy (w naszym przypadku) do auta, które wiezie nas cały dzień przez Polskę, by w końcu dojechać do punktu startowego naszej wędrówki, czyli do dużej górskiej wsi w Czechach o nazwie Malà Upa. Teren ten jest znany jako Przełęcz Okraj.



Schronisko na Przełęczy Okraj - tu jemy, pijemy i śpimy


Czeskie piwo

Zmęczeni całodniową podróżą meldujemy się w schronisku, gdzie jemy smaczną i obfitą obiadokolację. Nie zapominamy również o zamówieniu czegoś do picia, a wiadomo z jakich trunków słyną Czesi. Najedzeni i napojeni idziemy wcześnie spać, by rano pełni sił wyruszyć w trasę.


Dzień zapowiada się piękny. Pogoda dopisuje. Jemy śniadanie przygotowane z tego, co zabraliśmy z Polski, czyli konserwy, pasztety itp. Z napełnionymi brzuchami pełni optymizmu opuszczamy schronisku i idziemy na czerwony szlak zwany Drogą Przyjaźni.





Mala Upa
 

Początek szlaku jest bardzo łatwy i przyjemny, choć plecak ciąży a nogi jeszcze się nie „rozchodziły”. Idziemy sobie powoli asfaltem mijając kolejne zabudowania wioski, które z upływem kolejnych metrów pojawiają się coraz rzadziej, i rzadziej, aż w końcu całkowicie zanikają, a ich miejsce zastępują coraz częściej pojawiające się drzewa, które w końcu zaczynają tworzyć las. 

Mala Upa



Droga asfaltowa powoli przeobraża się w drogę leśną. Plecaki dają się nam coraz bardziej we znaki. Chwila przerwy przy strumieniu i kilka łyków wody przywracają nam siły. 


Leśny strumyk






Idziemy dalej. Po ok. 3 km dochodzimy do Sowiej Przełęczy, z której widać już schronisko Jelenka, przed którym robimy postój na drugie śniadanie.




Schronisko Jelenka











Polanka przed Jelen






Przy odpoczynku czas biegnie bardzo szybko. Mając w planach dojście na nocleg do schroniska „Odrodzenie” nie możemy pozwolić sobie na za długie przerwy, dlatego też nie marnując naszego cennego czasu ruszamy dalej. 
Teraz szlak przekształca się w wąską ścieżkę, która wije się wśród kosodrzewiny. Idziemy przez Czarną Kopę, która prowadzi nas na Czarny Grzbiet, skąd widać już Śnieżkę. Z każdy krokiem robi ona na nas coraz większe wrażenie. Również otaczający nas krajobraz staje się coraz bardziej górzysty. Coraz mniej roślinności, coraz więcej skał. Teraz szlak jest już całkiem kamienisty. 


Coraz wyżej, coraz wyżej
Kamyki... kamyki


Śnieżka coraz bliżej

I bliżej...

I bliżej...





















Szybko zbliżamy się do podnóża Śnieżki, gdzie czekają nas kamieniste stopnie, które prowadzą na sam szczyt. Jesteśmy coraz wyżej i wyżej. Zmęczenie daje o sobie znać. Nie poddajemy się i idziemy naprzód. Spoceni zdobywamy szczyt.


Już prawie szczyt


Widok ze szczytu sprawia, że szybko zapominamy o trudzie wędrówki i rozkoszujemy się otaczającym nas pięknem. Herbata ze schroniska dodaje energii. Siadamy na kamieniu i odpoczywamy. Najtrudniejszy etap dnia dzisiejszego mamy za sobą.


Widok ze szczytu

Łańcuchy... łańcuchy
I znów nasz wróg, czas, wygrywa. Trzeba się zbierać i ruszać dalej. Teraz to już „z górki”, dosłownie i w przenośni. Wybieramy trudniejszy szlak i schodzimy dość stromą ścieżką ułożoną z kamieni, której towarzyszą łańcuchy. Tłok jest teraz większy niż po stronie czeskiej. U podnóża czeka nas kolejne schronisko „Dom Śląski”, gdzie krzyżuje się wiele szlaków. My jednak wierni naszym planom idziemy dalej Drogą Przyjaźni, która prowadzi Równiną pod Śnieżką.



Mały Staw







Teraz idziemy wąską ścieżką, która wiedzie skrajem kotłów Wielkiego i Małego Stawu. Widoki są niesamowite. Nad Małym Stawem widać schronisko o pięknej nazwie „Samotnia” oraz powyżej drugie zwane „Strzechą Akademicką”. Niesposób wyrazić wrażenia, jakie w nas wywołuje ta panorama. Do tego ciągle obserwujemy oddalającą się coraz bardziej Śnieżkę.

Gdzie to "Odrodzenie











Zmęczeni całodniową wędrówką nie możemy doczekać się kiedy naszym oczom ukaże się schronisko, w którym mamy nocować. Szlak nie jest ciężki, ale ile można dźwigać taki plecak? No, ale nie poddajemy się, zwłaszcza, że teraz ścieżka zaczyna biec w dół. 



Po jakimś kilometrze dochodzimy w końcu do największego schroniska w Karkonoszach, czyli „Odrodzenia”.


O! Jest "Odrodzenie"


Szczęśliwi, że udaje się nam realizować nasz plan zamawiamy obiadokolację, pijemy grzańca, bierzemy ciepły prysznic i idziemy spać, bo jutro druga część naszej przygody. 



* Zdjęcia pochodzą z 9-10.05.2009 r. i muszę się przyznać, że to było moje pierwsze zetknięcie się z górami i od tej pory, życia sobie bez nich nie wyobrażam.

Akwarium Gdyńskie









Weekend rozpoczęty, więc zamiast siedzieć w domu wyruszamy w podróż do podwodnego świata, gdzie czeka ponad tysiąc okazów morskich i wodno-lądowych. Poznamy niezwykłe gatunki ryb, płazów i gadów pochodzących z różnych zakątków świata. Jedziemy do Akwarium Gdyńskiego (bilet ulgowy – 16 zł, normalny – 24 zł).








Obiekt podzielony jest na część muzealną oraz część z żywymi zwierzętami i roślinami, które mieszczą się w kilku salach. Kierunek zwiedzania jest ustalony odgórnie. Zaczynamy więc od części muzealnej, która prezentuje zbiory odpowiednio spreparowanych okazów flory i fauny morskiej. Liczne plansze i płaskorzeźby przedstawiają w sposób poglądowy różnorodne wiadomości związane z życiem morza oraz eksploatacją jego zasobów. Ekspozycje muzealne są stałe i prezentowane w dwóch głównych salach wystawowych: Sali Bałtyckiej i Sali Dydaktycznej. Ponadto na półpiętrach umieszczone są ekspozycje ścienne ukazujące plansze i płaskorzeźby przedstawiające gady, ptaki i ssaki morskie.




Zwiedzanie rozpoczynamy od Sali Dydaktycznej, która  mieści się na II piętrze budynku. Oglądamy w niej okazy ryb, gadów, ptaków i ssaków morskich. Ekspozycje ścienne przedstawiają technikę badań, penetracji i eksploatacji mórz i oceanów, a także anatomię, morfologię i ekologię zwierząt. Naszą uwagę przyciągają także diagramy ukazujące świat roślinny i zwierzęcy Morza Sargassowego, Antarktydy, raf koralowych i zarośli mangrowych. Zafascynowani spreparowanymi okazami nie możemy doczekać się żywych.





Jednak przed nami kolejna sala muzealna – Sala Bałtycka. Znajdujemy się teraz na piętrze III. W sali tej najciekawszym elementem jest centralnie umieszczona mapa plastyczna przedstawiająca ukształtowanie dna Bałtyku. Ponadto znajdują się tu takie ekspozycje jak „Bałtyk wczoraj i dziś”, „Ratujmy nasz Bałtyk” oraz „Flora i fauna Bałtyku”. Są tu również okazy największych ryb spotkanych w naszym morzu. Ich rozmiar robi na nas ogromne wrażenie.


Ponownie wchodzimy na piętro II, gdzie znajduje się sala Na Styku Wody i Lądu. W zbiornikach będących połączeniem akwarium i terrarium eksponowane są już żywe zwierzęta wodno-lądowe, głównie różne gatunki gadów, ale także i ryby. Naszą uwagę przykuwa tutaj węgorz elektryczny, a dokładniej dźwięk jaki wydaje przy poruszaniu. Spotykamy tutaj także najmniejszego krokodyla świata, żółwiaka chińskiego i żółwia jaszczurowatego. W każdym zbiorniku widzimy charakterystyczną roślinność dla danego regionu.







Podążając zgodnie z kierunkiem zwiedzania schodzimy na I piętro, gdzie znajduje się  pomieszczenie o nazwie Rafa Koralowa, w której można zobaczyć największą żywą rafę w Polsce. W największym zbiorniku na tym poziomie o pojemności 3000 l, można podziwiać kilkadziesiąt gatunków koralowców twardych, korale miękkie oraz zwierzęta bezkręgowe, jak np. przydacznie, strzykwy czy rozgwiazdy. Prezentowane tutaj ryby raf koralowych zachwycają nas niezwykłymi kolorami i bogactwem kształtów. Widzimy tu m.in. skrzydlice, błazenki, nadymki, garbiki, plataksy, ryby pokolcowate i ustikowate, mureny i wiele, wiele innych gatunków.






 



























 
 
























Przechodzimy do kolejnej sali – Ciemnej Sali Wodnych Zwierząt Świata. Tutaj prezentowane są rozmaite zwierzęta zamieszkujące zimne głębie oceanu, przybrzeżne wody Atlantyku i Indopacyfiku, a także Morze Bałtyckie. Największą popularnością wśród prezentowanych tutaj zwierząt cieszy się rekin rafowy czarnopłetwy oraz ośmiornica olbrzymia, która przy okazji wpuszczenia na ekspozycję otrzymała imię Karolina.









Schodzimy dalej na dół i docieramy do sali zwanej Świat Amazonii. Ogromne ekrany akrylowe sprawiają, jakbyśmy razem z tymi stworzeniami przebywali pod wodą. Cztery zbiorniki są tylko do połowy wypełnione wodą. Dzięki temu oglądamy zwierzęta w naturalnym środowisku Ameryki Południowej, wśród roślinności porastającej tamte tereny. Na dodatek, płaszczką można przyglądać się bezpośrednio z góry, bowiem płyta osłania tylko podwodną część zbiornika. W największym zbiorniku widzimy dwie anakondy zielone. W kolejnych zbiornikach widzimy drapieżne arowany, które przepływają tuż przed naszymi oczyma, gotowe w każdej chwili wyskoczyć z wody, aby pochwycić zdobycz. Przyglądamy się również stadu krwiożerczych piranii czerwonych, które bacznie obserwują otoczenie. 












Myślimy, że to już koniec atrakcji. Jesteśmy w błędzie. Przed nami jeszcze jedna sala – Sala Mokra, w której znajduje się zbiornik dotykowy. Przyglądamy się tu rybom a nawet możemy je pogłaskać. Każdy sprawdza, która ryba jest gładka, a która szorstka. Przy wyjściu czeka nas jeszcze wystawa muszli obfitująca w wiele różnokształtych i różnobarwnych eksponatów. Można również zaopatrzyć się w pamiątki.